Pustynia
Marmurem cierpliwość z pokorą pustynnych bezdroży dróg architektami. Na dłoni zakurzona busola krwią zmętniałą tętniąca. Azymut fatamorganą spiętrzonego lęku gubiony. Piachu zwątpień oczy pełne, grzęznący w nim chód wędrowca chybotliwy, suchość wnętrza spragniona krystalicznej wody źródła, walka cieni rozwartych pazurów sępów z białymi skrzydłami nad zeskorupiałą głową brnącego ku Światła. Zogniskowany slalom bezbrzeżny pomiędzy wężami i skorpionami ludzkim jadem pulsujących. W oddali blaskiem Serc karawana bijąca pochwycona wzrokiem kroczącego, truchlenie topniejące z każdym krokiem. Postacie bieliste bukłakiem pełnym mieszaniny wiary i nadziei raczące spragnionego. Migotliwe wytchnienie, chód pewniejszy, burza wirujących ziaren uciszona, przemyte spojrzenie łzami wyostrzone, mieniący się cel, klucz do przygasłego skarbca noszonego całą przeprawę na wyciągnięcie czystszego kompasu.
mastah
|