usterki
wypatrując szczęścia
popsułam źrenice
na oślep
przemierzam
dziurawe ulice
dosięgam ręką podkowy
misterna robota
rdzą pogryziona starannie
czas dopadł ją chciwie
jak jubiler złota
podnoszę jabłko skąpane w chłodzie
poobijane jak życie
miałam zostawić
ech myślę sobie
chyba za wcześnie na gnicie
wiosna
|