spacer przez wieś
Po ścieżkach dzieciństwa błąka się koń:
kaleka z przestrzelonym biegunem.
Marzy o łąkach, rozpiętych akwarelą
nad łożem - czarują zapachem zbóż,
urzekają tajemnicą chabrów.
Od wschodu skrzypią drzwi i pies ujada.
Czuję lęk - czai się w huraganie szpaków,
zrywających ciszę rozwieszoną w sadzie.
Raju nie będzie, bo drzewa umarły stojąc
nagie - niczym klauni z poematu krwi.
Kluczę pośród krawędzi: niepokój
tańczy kankana; układy liczb i prawd
tracą sens –uwodzenie trwa
w stanie uśpienia. Zamiast dotyku
czterolistnej miłości, straszą mumie
wczorajszych marzeń.
topor
|