smutny wariat z Sierra Morena
konia siodłam szpadę troczę,
płaszcz paradny narzucam
w gniewie stajań kilka cwalem
wściekłym przemierzam
o krew się modląc i śmierć
i stępem człapiąc na kwaterę
wracam bo cóż to za pomysł
Boga szarżować co złączył
to czego ja rozłączyc nie mogę
choć dusze dawno oddałem
wiersz tylko czasami napisze
ułoże niezdarnie słów kilka
o dziewczynie szarookiej
która w serce uśmiech mi wbiła.
I miłość..
|