uparta
przyczepiła się
jak rzep splątała włosy
wiatrem zmierzwiła
długimi wąsami
przez żyta kłosy
delikatną skórę raniła
trudno się jej pozbyć
powoli wydłubać
albo wyszarpać ją boleśnie
ni słowem prośby
nie odchodzi
ponoć jeszcze za wcześnie
drąży więc nadal
piersi obręczą ściska
każąc udawać spokój
świat się rozpada
stoję w miejscu
z chorą miłością przy boku
szybcia
|