Ona czeka
Wciąż za mało Go za mało,
W tym pokoiku na poddaszu.
Już jej nie wystarcza
kilka kartek papieru zapisanych nierównym pismem,
ślad dłoni na szklanym stole,
wypalony papieros.
Więc ona parzy tą kawę raz któryś,
Podaje z dwiema kostkami cukru,
Lekko spienionym mlekiem, -
(Mówił, że taką lubi.)
I czeka, czeka cały czas.
Usta nawilża, maluje,
Ponownie nawilża,
Przygryza, rozmazuje, zlizuje.
I tak któryś raz.
Włosy układa
Przygładza, rozczesuje,
Związuje, upina, kręci, prostuje
Przytulona do okna, spogląda w dal,
Wśród tłumu szuka Jego sylwetki.
Może to On?! Nie nie, za wysoki,
zbyt barczysty, zbyt posępny.
Ciało prostuje, „pierś do przodu”,
Poprawia falbanki, rozpina jeszcze jeden guzik
„-Czy oby na pewno to pasuje?”
Oczy ku niebo wznosi,
Lekko się uśmiecha,
Najwyższego o litość prosi:
„Bo ileż można czekać?!”
I jak na złość te głuche telefony,
Pukanie do drzwi, skrzypienie schodów.
A jego wciąż brak,
Wciąż za mało Go, za mało.
addicted
|