Zerwany Most
Noc, ciemny pokój a w nim leży chłopak
Twarz ma nijaką, emocji na niej brak
Tkwi w bezruchu, oczami błądzi po ścianach
Nie w głowie mu melanże i dziwki mokre od szampana
Kanonada bólu bombarduje Jego serce
A płuca się krztuszą w smolistej panierce
Myślami pośpiesznie karty swego życia wertuje
„Gdzie popełniłem błąd?!” tej odpowiedzi poszukuje
Jest świadom swoich błędów, zmarnowanego życia
Niczego nie osiągnął, choć miał tyle do zdobycia
W klepsydrze ostatnie ziarnka piasku na dno spadają
A On ma tylko nadzieję, że Go bliscy zapamiętają
Szpital, sala operacyjna, znalazł się dawca!
Krople potu, płacz matki, ostatnia życia kartka
Błąd lekarza, bezradność, pozioma kreska
Głęboki dół, żałoba, ciało jak lalka
Czemu tak szybko? Czemu nie dbał o siebie?
Mówił do 30 i w piach, no to niech spoczywa w glebie
Wiedział, że mu to szkodzi i robił to specjalnie
Wiatr ustał, a pociąg dotarł na ostatnią stacje
Cmentarz, zielony marmur, cisza jak w 4’33
Gdzie się podziali przyjaciele? Suche płyną łzy
Przyszły One, dwie walą pięściami w grób
„Czemu to Nam zrobiłeś?! Zabił Cię czerwony głód!
Z popiołu powstał i przez popiół się w niego obrócił
Teraz leży w grobie i żałuje utraconych ludzi.
Kazminski888
|