Z bagien do
zachwiany brakiem równowagi
upadam gwałtownie pod ciężarem
przygnieciony ołowiem
nagromadzonych myśli
siłą woli i jej ukryta moc
jakby zanikała w osobowości
chwilowa atrofia w szarym kolorze
ciemność - poczułem się jak odłączony
od aparatów zasilania
przyćmiona świadomość
ukazała absurdalny obraz
rozległych bagien
osmolona kikuty drzew
wypalona ziemia wokoło
i ja do połowy zanurzony
w czarnym cuchnącym błocie
błagając o pomoc
poczułem zimne dreszcze
zniewolony mackami strachu
otworzyłem szeroko oczy
całkowity brak orientacji
gdzie tak naprawdę jestem
czy to co widzę to halucynacje
czy odwrócona rzeczywistość
bagienne brązowe trawy
dotykają mojej szyi
ciało pozbawione kontroli
głos zaciśnięty w gardle
tylko ręce uniesione
próbują znaleźć oparcie
całkowite odrętwienie
sparaliżowany strachem
chwilowy letarg
powróciła świadomość
tylko miejsce to samo
bez poczucia czasu
zupełnie zatraciłem granice
istniejącej linii horyzontu
odzyskałem głos
z rozpostartej mgły nad bagnem
wynurzały się wyciągnięte ręce
poznałem te delikatnie dłonie
ostatkiem sił wypełzłem z marazmu
obłocony ale pełen nadziei
ruszyłem w kierunku mgły
tam gdzie…
05.12 – 07.12.2008.
kazap57
|