Łatwo Dostać Za nic
Posępne drzewa stoją w szeregu na defiladzie
podczas Narodowego Święta Dnia Powszedniego
ludzie przecodzą pomiędzy nimi niczym władza
kontrolująca stan żołnierza posępnego
Głuchą cisze przerywają nagłe ataki kaszlu
opatulone szalikiem szyje,szczelnie zaciśnięte
wszyscy chorzy od rutyny
płaszcze na ostatni guzik zapięte
Chory idzie osiedlami znanymi i tymi mniej
przegnite kamienice i kolorowe bloki
obserwują z góry człowieka
kometują co zrobił i oceniaja jego kroki
Na dole mijając krawężniki i garaże
patrolują takie osiłki w czrnych uniformach z paskami
machają kluczmi i szukają zbłakanych
idą tak bo boją się iść sami
Przestraszony chłopak łapie za peta
drugą ręką wyciąga prostokątny plastki pełen gazu
kciukiem trze o kamień co pruszy ciepłym światłem
gdy fajke podpali zaciąga odrazu
Sto metrów mija i dosięga go kropla
W suchy grunt wilgotna armia naciera
kwaśnym deszczem niebo płacze
smutne rośliny dziś sponiewiera
Do klatki wchodzi i windę woła
otwiera drzwi, na łóżko się kładzie
wie ze w tej Łodzi swe życie przepłynie
w śmierdzącym syfie , ociekajacym nieładzie
Łódź podwodna co w szarości nurkuje
wśród ławic problemów się wije
jeszcze nie wpłyneła na spokojne wody
narazie przy dnie gnije...
none
|