Moralny łajza
Śląsk powitał mnie słonecznie
uśmiech w gardle utknął dziwnie
głos odmówił posłuszeństwa
gdy do jej drzwi zadzwoniłem
męski głos zaprosił mnie do domu
raz kozie śmierć wchodząc myślałem
ona na mój widok zbladła i wykrzyknęła
- przecież wcale nie znam pana
zaniemówiłem stałem tam jak słup soli
do cholery, co ona z nami robi
złość we mnie zagotowała się
jak mogła wszystkiego wyprzeć się
popieprzona ta miłość moja
popieprzona bardziej niż ja
wszystkie środki wyczerpałem
i głupi zostałem sam
nigdy nie wierz mężatce
wyprze się każdego i zawsze
jak kot na cztery łapy spadnie
a z ciebie zrobi moralną łajzę
siwy
|