''Jezioro tęsknoty''
Las liśćmi szumi wolno.
Wiatr do twarzy czule dmucha.
Zapach traw woń swą zdradza polną.
Cisza stoi i z uwagą słucha.
Przy amarantowego koloru stawie
Po którym lilia żółta samotnie biegnie
Siedzi piewca młodzieniec
Z twarzą w wodzie utkwioną posępnie.
Brzozowe drzewa szumią cichutko,
Na wodę opadały witki starej wierzby,
A chłopiec wzrok utkwiony ma w miejsce,
Gdzie się jasny księżyc w mętnej wodzie srebrzy.
To kijek w wodzie macza
I z obręczy wodnych cicho czyta,
To rękoma jak szalony macha,
To coś ciągnie ku sobie, to kogoś chwyta.
Staw jak jego szaleństwo zdał się niepewny.
Rósł w oczach jak myśli od zazdrości chore.
Jak by od wspomnień nadmiaru spadł deszcz ulewny,
A staw w chwilę stał się jeziorem.
Choć cię tu nie ma, sam nad wodą siedzę
Myśli każą widzieć twoją postać.
Nimfę jaką, czy to widzę ciebie?
Duszo wątła pozwól z sobą ostać!
Jak noc swój płaszcz roztacza,
Rzuca iskry w gwiazdy mienione,
Ma myśl tęskna o tobie powraca
I duszą bez sprzeciwu w tej myśli tonę.
Pogrążony w miłości twego serca upale,
Miłości za którą oddałbym życie,
Że nie wiem czy to ciebie widzę w jeziora krysztale,
Czy to jasnego księżyca w wodzie odbicie?!
Mówię to nie z obcej woli,
A z czucia mego rozkazu.
I w urody twej słodkiej będąc niewoli
Oczu twych magię dam dla przykładu...
Kiedy by je w ołtarz słońca położyć,
Czy ostatnich gwiazd blasku przed świtem
Z nieba zdjętych w oczy ci włożyć,
Trzeba by nazwać je nieba błękitem!
Zaś w chmurnej pogodzie jak w doznań koszyku,
Wiosenną radość w życie z siłą tchnące,
W kolorze jasnej zieleni tropiku
Twe oczy jedyne miłością tętniące!
A gdyby mi twych oczu nie obaczyć?
Jaka noc nierozważnie zasłoni!
Miłość nie musi w oczy mi patrzyć,
Czuję ją w cieple twych dłoni.
A nawet bez czucia dłoni ją chwycę,
Jako że serce miłuję
Jak wiatr którego nie widzę,
A przecie wyraźnie go czuje!
Jest coś we mnie dziwnego jeszcze.
Zazdrość nieosiadła w osobie.
Bo ma nade mną tą przewagę powietrze,
Że jest zawsze przy tobie.
A gdyby mi wszechrzeczą być było
I powietrza dokazać wzroku?!
Wiedz, że to powietrze by cię tuliło
Miłością zaklętą w szklanym obłoku.
Tyś jak natura, przyroda, kochanka!
Tyś oddechu serca mego bicie.
Lilia delikatna, uśmiech stokrotki, radości sasanka.
Ty jedna jesteś całe moje życie!
W tobie jest nieba piękno i żarliwość piekielna.
Ja twoim piekłem, twe wszystkie gwiazdy na mym niebie.
Jedność w nas jako rzecz nierozdzielna,
Ty! Wszystko jest twoje i wszystko dla ciebie!
Kiedy jesteś obok kroczę po krainie niebian,
Kiedy ciebie braknie, z tej krainy schodzę.
Do oddechu nie powietrza, a ciebie mi potrzeba.
Jak cień hipnotycznie w twoją stronę wodzę.
Czuję tak i serce mi tak widzieć każe.
Ciebie jako całe moje życie,
Czy to ty duszą, czy opoka marzeń?
Jawa, czy tylko w szklanej wodzie odbicie?
Kiedym patrzył w postać na wodzie
Czułem, że to niebo ciebie zsyła,
Bym jak dusza ciepła o poranka chłodzie
Uleciał, a tyś jak mgła mi z oczu znikła.
Tak mnie spod swej bramy niebo strąciło
I w ludzkiej niedoskonałości rzuciło ciało.
Jako towarzyszem smutkiem tu posadziło
I nad jeziorem tęsknoty siedzieć kazało!
Prawdziwa miłość ma początek wtedy,
kiedy uświadamiasz sobie,
że uszczęśliwianie kogoś
daje ci więcej szczęścia
niż uszczęśliwianie samego siebie!
27 wrzesień 2010
kojot
|