''Wąż''
Chłodnym wieczorem, przy oknach tarasu
Stoisz czujnie skąpana hipnotyczną ciszą
Nasłuchujesz szelestu pełznących stóp
A ja jak wąż pojawiam się znikąd
Nie wiesz kto za twoimi stoi plecami
Nie wiesz kto dłonią spływa po twym boku
Ze wzrokiem utkwionym w zwierciadle szyby
Poznajesz odbicie szerokich oczu
Poznajesz ten oddech bezwstydny
Co od szyi na twe piersi półnagie opada
Bez sprzeciwu, pokornie, opuszczasz swą głowę
I już całkiem czujesz się naga
Tuż pod linią włosów owal twarzy
Miękko się polikiem w ciebie pasuje
Muśnięcia języka, trącenia nosem,
Ust nibydotykiem namiętnie całuje
Rękoma jak boa cie szczelnie otacza
W uszach oddechu tętno jak gdyby grzechotnik
Ciepły dotyk ciała, bo nic tak nie działa
Jak na twym uchu mój język wilgotny
Wiotka tak i luźna będziesz tu stała
Gorąca jak plaża skąpana w słońcu
Bez woli, bez ruchu, to paraliż tak działa
Choć jad wstrzyknę w ciebie na końcu
6 lipiec 2012
kojot
|