Krzyż pewnej młodej uczennicy
Były to dawne, szkoły podstawowej czasy
Mimo lat w mej pamięci nadal żyje jeden ważny, smutny fakt
Chodziła ze mną pewna dziewczyna do jednej klasy
Zahukana, choć z domu co dzień przychodziła uśmiechnięta
Rówieśników już po krótkim czasie unikała
Gdy ją widzieli, byli nieznośni, jak opętani, przesyłali sobie głośne szepty w jej obecności
Głupio się podśmiechiwali, przedstawiała ona dla nich odpowiednią ofiarę
To ona była dla nich zawsze wszystkiemu winna
Choć zalewały ją wyzwiska i obelgi, od dziewczyn i chłopcow zawsze była odpychana
Dziewczyna ta nigdy nic złego na nikogo nie powiedziała
Gdy ją nawet podejrzewano o kradzież, jedynie ''to nie ja'', cicho i spokojnie odparła
Było jej ciężko, prawie całą klasę przeciw sobie miała
Ale zawasze, jak tylko mogła, do lekcji się przygotowywała
Biedna skrywała łzę w oku, a tak bardzo się męczyła, tyle miała do zniesienia
Na swych plecach bowiem widoczny dla wszystkich dźwigała krzyż, źródło obelg
Był to duży ortopedyczny aparat
Stać się jednym z rówiesnikow jej nie pozwalał
Może pozbawił on ją także, wszelkiej wiary w życie
A może przez niego coś więcej dla siebie wygrać umiała?
Nie wiem, jaką kobietą po tych smutnych przeżyciach jest dzisiaj
Czy w głębi wciąż rozlicza swoich dawnych oprawców, źle im życząc?
Czy nie sięga już do tej niskiej szuflady i wszystkim dawno wybaczaczyła?
Ona jest sędzią, lecz do piekła wtrąci tylko ich sumienie
Nie wiem, czy dziś są świadomi, czy się wstydzą swoich czynów dawni jej winowajcy
Bolały mnie jej ciche łzy, lecz sam byłem słaby, znikome było moje wsparcie dla niej
Tak jak ona, stałem z boku, byłem w szkole odpychany
Dziś życzę jej jak najlepiej
Wiem za to dobrze jedno
W jej oczy z nie splamionym winą sercem
Spojrzeć będę mógł napewno
|