Pogoda dla nieszczęśliwie zakochanego
Szarość otula miasto, za oknem znów pada deszcz
Wilgoć taka, że czuję zamiast Polski Bangladesz
Niebo na mój padół łez nowe krople dostarcza
Wychodzę, aby zmoknąć, smutek wciąż mnie doświadcza
Dzisiaj niebo jest brzydkie, jutro też będzie takie
Zachmurzenie nie zniknie, bo słońce wzejdzie martwe
Twa rozpromieniona twarz źródłem promieni, które
Każdą nawet najcięższą mogą rozpędzić chmurę
Wiatr przyjemnym powiewem dla mnie nie jest od dawna
Wciąż rozwiewa marzenia, nowych nieszczęść dokłada
Jestem w oku cyklonu, wokół chaos i zamęt
Pragnę poczuć Twój oddech – bryzą radości pachnie
Pośród zupełnej ciszy – znak nadchodzącej burzy
A w trakcie nawałnicy wciąż sam znoszę pioruny
W błyskach szukam nadziei, lecz widzę tylko znicze
Zgasną, gdy zgaśnie płomień, wtedy już wszystko zniknie
Prognoza pogody jest zupełnie niepotrzebna
Ponieważ wiem, że jutro przyniesie piekło z nieba
Lawina żaru spala me największe pragnienie
Ty definiujesz moje, na tym świecie, istnienie
Nadzieja, że zobaczę czarno-zieloną tęczę
Wierzę, że w końcu po niej, za rękę z Tobą, przejdę
Łudzę się, że w tym życiu jeszcze coś mogę zyskać
Przecież po burzy zawsze wychodzi słońce… chyba
Manian
|