Impas
W matrycy zdarzeń
o kpiących uśmieszkach
Stąpam niepewnie
Impas wciąż żarzy się bezwzględnie
Spijam resztki pozytywnych myśli z szarej podłogi
Jak zwierzę
Gitarowe dźwięki otulają mnie niczym czarny aksamit
Padam jak bez ducha
Zbolała
Demoniczne oczy piętnem na mym czole
Nieznośnym refrenem
Palącą rozkoszą
Guma do żucia
miewa chwile pełne słodyczy
Idę na spacer
|