Deszcz
Siedzę na dworcu i patrzę przez okno,
jak cały świat zalewa się łzami.
Drzewa i domy beztrosko mokną,
ludzie się spieszą z parasolami.
Siedzę na dworcu i patrzę przez okno,
dopijam trzecią już z rzędu kawę;
na zewnątrz zimno i strasznie mokro,
deszcz poi życiem spragnioną trawę.
Czekam na pociąg i patrzę na mury,
po których wilgoć powoli spływa.
Szarością niebo spowiły chmury;
co mnie do licha jeszcze tu trzyma?
Hen, gdzieś w oddali, za siódmą rzeką,
słońce dopala się w oknach domu –
tam jest ktoś bliski, kto na mnie czeka,
ktoś, kto potrafi sercu dopomóc.
Siedzę na dworcu i patrzę na zegar,
wskazówki obie stanęły chyba;
czas się zatrzymał i jakby czekał –
może się zmęczył i odpoczywa?
Posyłam myśli więc swoje do Ciebie,
niech Ci powiedzą, jak bardzo tęsknię…
Leczy czy dolecą po chmurnym niebie?
Muszą. Inaczej mi serce pęknie…
***
dawno, dawno temu na dworcu w Szczecinku...
Adnotacje
|