Dotrwać do rana
Gdy sen kłóci sie z hałasem duszy
Stają we mnie, przeciwko sobie dwie moce
Czując mroźny dotyk kuszącej śmierci na plecach
Próbuję dotrzeć do świtu z ciężkimi u obu nóg kulami
Krawędź egzystencji wydaje się gwałtownie obsuwać
A pode mną jakby otwiera się piekło
Ta noc nie milczy lecz wabi i do siebie woła
Pragnąc mnie porwać w otchłań
Do nadejścia świtu
Szukam tych kilku ciepłych wspomnień
Aby przeniosły mnie przez pustkę ciemną
Niczym latający dywan
|