Moja cela
Jestem skuty ze swoim największym wrogiem
W celi, przez której kraty na zimny korytarz spogląda
Wykrzywiona w cierpieniu twarz
Każde ogniwo grubego lańcucha
Jest zbyt ciężkie by je unieść
A on wiecznie ściąga mnie w dół
Podłogę pokrył kurz
Nasiąknął krwią po wyrwanym sercu
Wyprowadzonym na szafot o świcie
Uniosłaś je wysoko i wystawiłaś na pośmiewisko
Kiedy ono, krwią i łzami zalane
O szybką śmierć błagało
Wdziera się mrok, ostatnia świeca gaśnie
Nigdy nie zobaczę światła
Już nigdy nie zasnę
|