abyś ujrzała
Co dzień jak codzień
Jestem tu, pośród tchu
Wśród Was,
jak wśród zabudowań
Las
Odłączony, odsączony,
Obcy, choć wolny to zmęczony
Bez szans na tchnienie
Na westchnienie
Na wasze spojrzenie
Na zauważenie
Nie oczekuję zbyt wiele
o Boski Aniele
Którego nie szukam
Do drzwi niczyich nie stukam
Nie musisz mnie rozumieć
Nie musisz musieć
Jak możesz to chciej
Po prostu bądź
Jeśli się mi trafisz
Po prostu bądź
W Moim Sercu tkwij
Nie wybijaj się na afisz
Podnoszę oczy zbity choć w ziemię wbity
Nieśmiało patrzę, spoglądam zarżnięty życiem
Może Ty? Może jednak Ty?
Życiem upity,
schlany pomiędzy ramy swojej egzystencji
Bez waszej atencji
Ja zgnity
Nie czekam
Samotny
Zryty
stratocaster
|