Historia pewnego architekta

Pewien architekt z weselem,
Ze swym zacnym przyjacielem
Byli w karczmie pod Wrocławiem
Karczma zwana Pod Żurawiem
Rozmawiali o tej rzeczy
Nikt jej prawdę nie zaprzeczy:
Że katedry zbudowanie
To poważne jest zadanie
Wszystkie sklepienia krzyżowe
I te łuki oporowe.
Ten styl takie ma zasady
I zaczęły się obrady.
No i trwały godzinami
I wszyscy tam zgromadzeni
Chodź za wiele nie wiedzieli
Chętnie się wypowiedzieli
Nasz bohater pił miód pitny
Co posmak miał ciut oliwny
I gdy zaznał upojenia
Wznowił swoje przemówienia
,,a więc zakład dziś postawie
Na mocy i moim prawie
W rok panteon wam zbuduje
Idealnie odwzoruje
Wedle zasad starożytności
Co w antycznym Rzymie gości
Więc nim cały rok upłynie
Będzie u nas tak jak w Rzymie’’
I wzniósł toast i miód wypił
Z głośnym hukiem przy tym upadł
Nikt nie wierzył że ten zamysł
Kiedykolwiek mu się uda
Gdy jutrzenka ranna wstała
Nasz bohater się obudził
Przypomniał se swe słowa
I wnet w zamysł je obrócił
Wciąż na kacu był architekt
Przemarzał ulice miasta
I wszedł do swojego domu
Co z pierzei wnet wyrasta
A była to kamienica
Za gotyku zbudowana
Na szycie był krzyż pozłacany
W oknach zaś drewniane ramy
W jego domu było pusto
Gdyż mieszkał on samotnie
ukroił se pajdę chleba
i na krzesło rzucił spodnie
gdy gotowy był do drogi
jeszcze do przyjaciela wstąpił
była to mądra osoba
jedyny co w niego nie zwątpił
ten był rad że ruszą w drogę
prędko żoną pożegnawszy
siodłał konia i wziął prowiant
no i w drogą się udali
w drodze dużo rozmawiali
i chodź trud ich był mozolny
nasz architekt był niezłomny
i po wielu dniach podróży
zobaczyli Rzym co w swym istnieniu
pogrążony był w innych cieniu
nie marnując więcej czasu
na pamiętny plac posiedli
regionalne dania zjedli
i zmierzyli ów świątynie
której wymawiałem imię
i nie miną nawet tydzień
gdy powrotem wyruszyli
wszelkie plany sporządzili
odwiedzili biblioteki
co przetrwały dziejów wieki
i z niezbędną dla nich wiedzą
jak blask gwiazd co w nocy świecą
do Wrocławia powrócili
ziścić projekt wymarzyli
tam ich zastał plac gotowy
materiały do budowy
szereg ludzi do już gotowych
więc już nie zostało wiele
moi drodzy przyjaciele
jak słowa przerodzić w czyny
i zbudować nam prawdziwy
starożytny kopułowy
ten panteon całkiem nowy
w którym ludzi chylą głowy
nasz bohater się ucieszył
na placu oko zawiesił
i powiedział do tych ludzi
,,niech sztuka się w was obudzi
Zaraz tu łopatę wbije
I zanim rok upłynie
Powstanie tutaj świątynia
Która służy chwale Boga
Taka sama w Rzymie stoi
Taka sama lecz gotowa’’
Ludzie żwawo poruszeni
Kilofami bić zaczeli
I po niecałym miesiącu
Pracowali w pełnym słońcu
Z ziemi wyrastały ściany
Jeszcze niepozorne niskie
Lecz gotowe by w swym ciele
Zatopić ozdoby wszystkie
Nasz architekt już się cieszył
Budowniczym sam pomagał
Ale grymas miał na twarzy
Bo przegraną wciąż się zrażał
A rzeźbiarze w swej pracowni
Pracowali przy pochodni
Pracowali w dzień i w nocy
Powstawali skalni prorocy
Odrzwi naczółki klasyczne
I postacie mitologiczne
I powstała też podłoga
Piękne dzieło kamieniarki
Kamieniarze w swoim fachu
Wciąż stawali w liczne szranki
By piękne dzieło wyrzeźbić
W ścianach owych je zagnieździć
I tak mijały tygodnie
I budowla w oczach rosła
Nie jednego skąpe serce
I dusza była zazdrosna
Lecz daleko było od dnia
W którym świat usłyszy wieść
Że budowa jest skończona
I praktycznie nikt nie robił
Tego by to w końcu móc ukończyć
Ważne było doświadczenie
Którego nam pozazdroszczą
I sława czynem zdobyta
Którego nieśmiertelna historia
Na swych kartach zapisała
By po śmierci bohaterów
Wieczna sława im została
Ale wróćmy do tematu
Który pewnie was nurtuje
Ubrać w słowa to zmierzam
I dlatego zapisuje
Gdy ściany były skończone
I kopuła pozostała niezrobiona
By zakończyć dzieło
By na wieki pozostało
Nasz architekt z Wezuwiusza
Wulkaniczną przywiózł skałę
Nasi rzymscy praojcowie
Nazywali ją betonem
Zapomniany poprzez wieki
Tylko w budowlach się ostał
Za pomocą tego cudu
Który natura stworzyła
Chciał wybudować kopulę
By ludzkie oko cieszyła
Wstawił drewniane rusztowanie
I wlał beton w cieszy stanie
Co po kilku dniach ostygła
I stworzyła litą skalę
Po środku owej kopuły
Było wielkie okrągłe okno
By słońce w swoim pochodzie
Ściany oświetlić mogło
Stan surowy był skończony
Jesień była już na świecie
Ludzie sobie powiadali
Że budowa się powiedzie
Architekt dumny z efektu
I szczęśliwy z swojej pracy
Rzeźby wnosić miał do środka
Które tworzyli rodacy
Przestrzeń więc się wzbogaciła
Całym przepycham misterium
I zdobnością w każdym calu
Wypełniała się pomału
I upłyną równo rok
Od owej feralnej nocy
W której człowiek bez zarobku
Który upoił się miodem
I niewyraźnie bełkotał
Właśnie dopiął swego celu
Zbudował świątynie dla wielu
Dla pielgrzymów z całej Europy
Która jak boski pałac złoty
Co wprawiała ich w zdumienie
Niezniszczona przez stworzenie
Do teraz by też się ostała
Gdyby w ogóle istniała
Bo ten wiersz z nudów robiony
Kazał fikcje opowiedzieć
Aby nikt już nie mógł wątpić
Aby każdy mógł już wiedzieć
Bo nie ważne kiedy mamy
Do zwierzenia okazje
Sami se ją przywołajmy
Jeśli ma być idealna
To sami o to zadbajmy
Na podstawie tego człego
Nieszczęsnego fikcyjnego
Pomyśl koleżanko kolego
Czy nie lepiej było dla niego
Poddać się na samym początku
Zabić ten projekt w zarodku
Oczywiście że nie było warto
Czasem chodź widzimy świat czarno
Warto jest zaryzykować
Robić i potem żałować
I chodź morał wyszedł kiepski
Tak jak cały ten poemat
Napisałem co umiałem
Chodź nawet skończyć nie chciałem
Lecz skończyłem gdyż ta nuda
I strach że cos się nie uda
Dziś z moja chęcią przegrały
Miałem wygrać więc wygrałem


IoanniAuditore

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2013-01-23 17:33
Komentarz autora: tak mam jeszcze dłuższe ale nie chce mi sie ich szukać :) powodzenia w czytaniu :D
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < IoanniAuditore > < wiersze >
Angelorum | 2013-01-23 17:37 |
Haha więlbię to :)
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się