Tren dla Bartka
Tutaj spoczywa ten co Bartek się nazywa.
Niewielu jego zasługi pamięta,
Lecz ziemia w której leży jest święta.
Odszedł w sile wieku i w blasku chwały
Bo jego śmierci płakał świat cały.
To było jak grom z jasnego nieba
Wczoraj z nim rozmawiałem
Dzisiaj go nie ma
całe swe życie związał z Kościołem
I mówi Bóg: Sam go do nieba wiozłem
Było w Nim wiele dobra samego
Lecz to pokusiło nawet tego Złego
Lecz daremne były jego zmagania
Nie mogła ogarnąć Bartka zła mania
Teraz gdy odszedł śpiewa w innym chórze
Śpiewa z aniołami tam na górze
Czy jest szczęśliwy? Tak oczywiści
Bo może śpiewać dla Boga sam osobiście
Opadły liście a Jego nie ma
Zachwiały się drzewa, błękit zszedł z nieba
Dzisiaj skończyło się jedno istnienie
Lecz pamiętajmy że jest tam w niebie.
W Jego domu umilknie dźwięk piszczałek,
Bartek nie puści już nowy kawałek.
Tu odgłosy organ, tam brzęki gitary
A w jego rękach działy się czary,
Gdy grać zaczynał albo śpiewać,
Gdy rozbrzmiewały przyjazne tony
Słuchali ludzie, tańczyły domy.
A teraz cisza, nie ma nikogo
Jest krępująca bo nikt nic nie słyszy
I jest nieznośna nawet dla myszy,
Nastanie ranek, nikt nie dotknie klawiszy
Nic nie zaśpiewa nic się nie usłyszy
I nigdy w szkole się nie pojawi
Swoim widokiem mnie nie rozbawi
Na chórze nie będzie już mnie zagłuszać
Swoją przemową serca poruszać
Lecz zawsze żyć będę w nadziei
Że Bartek swym istnieniem
Nas wszystkich odmienił
I w tym miejscu mam taki dylemat:
Czy mam zakończyć o Bartku poemat?
Czyż nie zostało do napisania wiele?
Lecz to napiszą inni przyjaciele
IoanniAuditore
|