Zostawiam
nie spojrzę już na was, szczyty zimne
kochające tylko siebie, samotne
nikogo nie pragnące
nigdy do was nie tęskniłem
żegnajcie miejsca zbyt ciasne
wyścielone obłudą i kłamstwem
nie wylewajcie za mną słodkich łez
to ja nad wami płaczę
zakłada mi obrączkę ta
z którą zdradziłem wszystko
co mnie zniewalało
opuszczam cień
ruszam w wiecznego świtu stronę
jak gleba żyzna, nie pozwolę już
ani jednemu ziarnku chwili
bezowocnie przelecieć przez palce
niech mnie prowadzi
dobrej myśli lico jasne
niech ukaże się dotąd nieznane
nigdy się nie kończące!
|