SAMOTNOŚĆ I (1997)
Czy tak być miało ?
Ma być tak właśnie ?
Który to raz już było mi dobrze
chociaż niczego wcale nie było ?
Czy to możliwe by pustka w pustce
Tak potrafiła oszukać zmysły
Daj spokój !
znowu woła sumienie
To nic nie warte
Bo nic już nie ma
A więc coś było…?
Czy to możliwe by tak bez śladu
Jak księżyc wielkie całkiem zniknęło
Coś co dwa ciała za kark chwyciło
I kierowało nimi bezwiednie
To było moje znów urojenie ?
Znowu krzyczałem przez sen to ona
Tak bardzo czekam na nią jedyną
Że mylę wszystko inne od boga
A ta namiętność
Piękna w dotyku pusta z pozoru
Dla najbiedniejszych jest przeznaczona
Tych co nie wierzą w nią tę od boga
By nie umarli za życia swego
Ot to paradoks
Choć w nią nie wierzą
To bez niej przeżyć nie będą w stanie
Więc jej namiastki dane od boga
Łakną łapczywie o niej nie wiedząc
TOMorphine
|