taka jest miłość
jak koń
co cukier zjada z otwartej dłoni
muskając chrapami
delikatna i płocha po bezdrożach goni
czasem jednak wierzga
miażdży zębami
niesie ku wolności
koi ból i stargane nerwy
idzie wpław przez rzekę omijając mosty
galopując zostawia tylko kurzu kłęby
nie bacząc na kamienie
co u stóp wyrosły
jak koń
czarna siwa lub łaciata
z grzywą wyczesaną wiatrem bądź grzebieniem
bywa uległa
lecz nie lubi bata
gdy odwzajemniona uniesie i najcięższe brzemię
szybcia
|