poranny bełkot szaleńca
Pragnienie bliskości walczy
z (Ir?)racjonalnym przekonaniem
o braku jej potrzeby
Nie wiem czy chcę się w to bawić
jakieś gierki wykreowane przez współczesność
udawanie
nakładanie maski „piękna”
wolę naturalność
jednak boję się nieakceptacji
ten strach towarzyszy mi zawsze
kiedy wyobrażam sobie
ten dzień
ostateczny
czy mam prawo o nim decydować?
Czy nie to jest właśnie
wolną wolą?
Egoizm autodestrukcji walczy we mnie
z niechęcią do skrzywdzenia
kogoś
Ale czy to będzie krzywda
czy uwolnienie?
Jeżeli inni przeżywają choć w połowie
tak silnie jak mnie się wydaje, że przeżywam
Śmierć czasem zadaje ból
Ale równocześnie daje ukojenie (?)
Wśród wszystkich moich masek
nie potrafię założyć tej obojętności
obojętności uczuć
Boże, dlaczego dałeś mi nadwrażliwe serce
które wtrąca mnie w loch moich uczuć?
Przykuwa kajdanami goryczy fascynacji
Zabierz je
niech w końcu wydostanie się z klatki
Wolałabym być romantycznym poetą
Modnie strzelić sobie w łeb
Pojawić się nagłówkiem w gazecie
„Kolejny idiota popełnił samobójstwo”
Wtedy uczucia podobne moim miały prawo
Istnieć
suicide
|