Bez melodii.

Klucze wiolinowe na pięciolinii dają ukojenie mojej duszy
Wydaje mi się, że już nic się we mnie nie ukruszy
Z nadzieją, że się nie łudzę piję poranną kawę
Przed wszystkimi staram się chować moją obawę
Dzwonek do drzwi słyszę głośny
''Otwierać!'' - głos gościa donośny
''Kimże jesteś?'' - cicho się zastanawiam
Przeraźliwego strachu sam się nabawiam
Stąpam do drzwi, aby otworzyć nieproszonemu
Mam nadzieję, że nie głodnemu
Bo lodówkę mam pustą
Zakryłbym całą zawartość jedną chustą
Ale do meritum wracając
Nic złego na myśli nie mając
Poszedłem
Otwierając drzwi, zdziwiłem się nielada
Przed oczami mymi śmierć, a za nią cała defilada
Zmarłych, którzy jak za cieniem kroczą
I cicho coś pod nosem mamroczą
Śmierć wchodzi do mnie bez pytania
Bez grama szamotania
Wchodzi i swą broń wyciąga
Rękawki kuse już podciąga
Bierze zamach i uderza
Chyba sama sobie nie dowierza
Ja padam przed nią na kolana
Śmierć czuje się jakoby pochwalana
Chyba tylko ja wiem, że nie to na myśli miałem
Że przez poprzednie wersy nie abstrahowałem
Muzyka naprawdę dawała mi wytchnienie
Niczym spadających liści mruczenie
Zawsze była całym moim światem
Moim jedynym, niepowtarzalnym bratem
Ty przyszłaś i wszystko zniszczyłaś
Jednym ruchem ręki ot tak wyłączyłaś


Morgul

Średnia ocena: 10
Kategoria: Śmierć Data dodania 2013-08-13 23:54
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna Morgul > < wiersze >
Mim | 2013-08-21 09:17 |
podoba mi się. :) 5.
Anthem | 2013-08-14 15:46 |
Jest 5
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się