Samotność

Co z miłości, takiej na jedną noc
Uczucia które nie istnieją
Żyjemy z dnia na dzień, bez konsekwencji
W nocy dopiero patrzę, kontempluje nad sobą
Gdy jest cisza
Wtedy słyszę własne sumienie, melancholia
Papieros za papierosem, delektuje się nocą
Piękna pora, w końcu żyje i myślę
Sam... zawsze sam
Chwila w której w końcu słyszę własne myśli
Widze swoje marzenia, proste i to bardzo
Aczkolwiek nie do spełnienia
W końcu gdzie znaleźć wartości których już nie ma?
Stoje w miejscu niczym samochód zepsuty
Warsztatu nie widać mojego nigdzie w pobliżu
Zakopany niczym w śniegu, nie mogę się ruszyć
Ani o krok do przodu, tylko upaść zostało
Każdy w końcu musi zetknąć się z ziemią
By powstać niczym feniks z popiołów
Lecz co z podniesienia się na nogi, co z tego
Kiedy każdy krok jest kolejnym upadkiem
Gdzie i jak iść, kiedy mur za murem przed oczami
Świat pełen przeszkód, maraton bez zwycięzców
Niestety taki bywam, każdy odchodzi, zawsze przegrywam
W wyścigu po uśmiech już sztafete wyrzuciłem
Nie będe syzyfem, zaakceptuje swój los kiedyś
Może jeszcze nie dziś, zbieram jeszcze siły
Ale wstanę w końcu, pogodzony z faktem nie istnienia
Odcięcia się od istot żyjących, to nie ma znaczenia
Kto zapamięta zwykłego chłopaka bez żadnego imienia?
Który nigdy nie wyjdzie już ze swoich ideałów cienia
Idąc przed siebie, tam gdzie już tylko mroczna knieja
Biorąc kolejny życia kęs, mysląc o radości, taka nadzieja
Nie widząc jednej osoby, całego mojego szczęscia złodzieja
Noc, szczęsliwa pora, ale cała melancholia, wielka beznadzieja
Nie wiem czego już mi trzeba, nie wiem czy szukam czarodzieja
który sprawi, że słońce będzie moją domeną w życiu
Pare chwil ostatnich, nocne pisanie się musi skończyć
Czarodzieju o tak niewiele Ciebie dziś proszę
Wskaż mi ścieżkę, do szczęscia do którego tak zaparcie dąże
Uwolnij moje serce od smutku który od dawna noszę
Najgorsze jak dla mnie trudy już dużo czasu znoszę
Najwazniejsze osoby mi w życiu w końcu przeproszę
Kiedy chcąc i nie chcąc zarazem ze swoją dumą się unoszę
Ostatnie łzy patrząc w lustro już patrosze
I ręce do góry w modlitwie zaciekłej wznosze
Licząc, że w końcu swoje szczęscie ogłosze
Tak nie wiele mi do szczęscia rzekomo trzeba
Wydaje się, że to jest zupełnie nic wielkiego
szukając życia... tyle, że kompletnie miłosnego


Hades

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2013-08-30 22:21
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna Hades > < wiersze >
Izbaa | 2013-09-17 20:04 |
Początek bardzo mi się podoba,ale potem od prostych wersów przechodzisz w dłuższe z rymami i czyta się coraz ciężej...Czuć, jakby z tym każdym kolejnym papierosem przychodziła do Ciebie nagle nowa fala olbrzymich emocji,buntu i tęsknoty..? Ciężki, ale przemawia :) Pozdrawiam.
Izbaa | 2013-09-17 20:03 |
Początek bardzo mi się podoba,ale potem od prostych wersów przechodzisz w dłuższe z rymami i czyta się coraz ciężej...Czuć, jakby z tym każdym kolejnym papierosem przychodziła do Ciebie nagle nowa fala olbrzymich emocji,buntu i tęsknoty..? Ciężki, ale przemawia :) Pozdrawiam.
justana | 2013-08-31 22:23 |
dobry temat, dużo apatii.
justana | 2013-08-31 22:16 |
dość długi jak na pierwszy wiersz :) budzi zainteresowanie. Bardzo dużo chcesz zawrzeć w jednym, co także pobudza do namysłu.
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się