Złote Gody
Spacerują alejkami splecione dłonie
Oczy zatopione w blasku drugich oczu
Drzewa nieco zawstydzone miłością płoną
Słońca promienie migocą w srebrze włosów
Wysłużone życiorysy siedzą na ławeczce
Zasłuchane w zapomniane dawno melodie
Wiatr jesienny wierszem im do ucha szepce
Na palcach śniedź pokryła obrączki niemodne
Gdy wszystko wokół mija w tempie szalonym
Nie współczuj im a popatrz z zazdrością człowieku
Za młodu tak łatwo swe szczęście roztrwonić
Ale dużo trudniej być razem przez pół wieku
szybcia
|