Interludium - JĘK
w fiolecie strach
przygniata oddechy które
bolą
kolejnym umieraniem
przed północą
kiedy spada
rozgnieciony nie-ważkością
dotyka tętnicy
i dusi
w pół-trwaniu-na-granicy-zasypiania
upada na mnie
ciężarem nocy bezsennych
krzykiem cholernej bezsilności
i zapachu zwiędłego bzu...
(znów zostawiasz nad ranem
mgłę co pożera
huk
spadających martwych liści)
Irmmelin
|