Niedokończony wiersz
Zmurszałe ciało młodego mężczyzny i
wazelina otaczająca ciało
nagiej kobiety. Kobieta i mężczyzna.
Włosy pozlepiane zimnym potem zniewieściałości.
Napięte w dynamicznym, monumentalnym ukłonie
plecy i imponująca pierś, na którą opada czarny indiański rzemyk.
Gładkie, arktyczne łono koncentruje w sobie całą rozpacz dzisiejszego świata.
********
Moment!--
Obudziłem
się
w agonii -
zamknięty w czterech zimnych ścianach
psychicznego więzienia.
Obrabowali mnie z książek.
Wydłubali oczy -
Owinięty bawełnianym snem niczym najdonioślejszy z carów
pobudzony w akcie obłąkania radiową nocą pomrukiwań
wyruszyłem. W poszukiwaniu Dna Wielkości.
Rozgrzebywałem słodkie kopalnie złota imieniem swej niesławy.
Trwałem w bogactwie wizji, choć prawdą jest, iż
poeta wypala się w organie rozrodu niczym
martwy zarodek
Uniwersalnej Mądrości.
Zanim zanurzę swe nagie ciało w kielichu czerwonego wina:
napiszę wiersz.
Jeden, najdoskonalszy o melodii chorego zmysłu
przeczuwania.
Napiszę wiersz
o burzeniu i budowaniu:
jak Bóg stał się Bogiem,
ogień językiem demonów,
a kobieta powieką i
wąskim Okiem.
Zwracam się jako zwinny wynalazca -
pokryty gadzimi łuskami jak jaszczur, skryty w rękawie włoskiego anatoma - o zmysłowym piórze i skłonności do
bluźnierczego uciekania wyobraźnią w
gwiazdozbiory błękitu
zachodniego Jeziora:
- przyznaj: w nocy, no wiesz, posiedzeniu ciszy
tuż nad stromym urwiskiem
w zaułku
indiańskiego prawiecza
intrygujesz jak cholera
– wybiegasz gwałtem boso
(roztrzęsiona kołyska wiktoriańskiej elegancji)
w stronę poszukiwań andaluzyjskiego światła
zsyłającego nadludzkie rozkosze --
światła rozciętego spojrzenia --
zaślepione matczyną ciemnotą pola o poranku
nie wydają plonów
wypluwają
dumęchorobęgady
czarna chorągiew to kwiat
na parnym wietrze;
samotny kochanek pocieszyciel morskich przypływów
...............................................................................................................................
Księżycowy Galeon. -
wyłania się z bladych czeluści anemicznego stawu
bez woźnicy.
Woźnica. - Mesjasz historycznego popołudnia
pozostał w Turynie.
Miłość. – jazzowe pobrzmiewanie czarnego
hiszpańskiego miastasaksofonowe
strzały z
igły w klubie.
Najmilsza. – Kochająca w ciszy,
cisza to namiętny płaz.
Śmierć. – Zachłyśnięty murzyńskim
beatem zmroku, oświecony neonem grzechu.
Summer_Haze
|