ZŁOŚĆ NIEBA
Cało miasto zapłakało
Grzmoty
Jakby ze złości
Drobne kałuże
Moment, stały się rwącymi potokami
Ludzie mijają mnie
Przechodzą na drugą stronę
Gdy mnie zobaczą
Niebo wciąż ze złości krzyczy
To moja wina
Każdy dzień to dla mnie horror
W każdy poranek
Jestem jak zwiędły kwiatek
Szary – opuszczony
I bez znaków życia
Każdy jest inny
To fakt
U mnie chęci do życia brak
Jestem jak choroba
Co się rozprzestrzenia
I leczyć trzeba
Ludzie mnie omijają
Wieczorami zasnąć nie mogę
Przeklinam mijający dzień
Kłopoty tylko mam
Puste życie
Do życia nic nie wprowadzam
Ludzie się złoszczą
Ja ubolewam
Takie życie mam
Nawet niebo się buntuje
I ze złości krzyczy
Ech
LESIAK
|