ONA
Zapomniałem,
Że mogą istnieć takie kobiety.
Jak smakuje wspólny świt,
Jak pachnie świat w ich obecności.
Oszołomiony i rozpierany
Dawno nie odczuwaną radością,
Leżałem długo w nocy nie mogąc zasnąć.
Otoczony szarą codziennością,
Przelotnością uczuć i powszedniością gestów,
Zrozumiałem, że spotkałem fenomen:
Kogoś jedynego w swoim rodzaju,
Kogo nie potrafiłem rozgryźć od razu
I kto fascynował mnie: od niebanalnej urody,
Po niepojętą wrażliwość, która mnie zaskakiwała
Tak wiele razy. W jej głosie było coś innego -
Beztroskiego, a z oczu bił taki blask,
Którego nie pokazuje się wszystkim,
Jedynie wybranej osobie.
Iskra płynąca z zakamarków duszy.
Dni mijały niepostrzeżenie jeden po drugim,
Aż pewnej nocy, gdy jak zwykle przewracałem się
Z boku na bok i nie mogłem zasnąć,
Zrozumiałem, że spotkałem kobietę życia.
p_s
|