Gil
Raz kataru dostał gil,
Lecąc w deszczu wiele mil.
Długo przejść mu nie chciał katar,
Chociaż maścią dziób swój natarł.
Maść mu sprzedał jeden Tatar,
Miała pomóc maść na katar,
Skutek miał być w kilka chwil,
Ale wciąż miał katar gil.
Sobie sam narzucił dryl,
Ziółka pił, szal nosił gil.
Co to dało? Powiem tyle:
Ciągle gil ma w dziobie gile.
Myślał o akupunkturze
(Wszak pomogła kiedyś kurze),
Ale nie ozdrowiał gil,
Chociaż w dziób wbił kilka szpil.
Więc poleciał gil nad Nil,
Stał nad Nilem wielki grill.
Chociaż się nad grillem ogrzał,
Wciąż zatkane były nozdrza.
W końcu by się pozbyć gili,
Gil do dzioba wciągnął chili.
Lasem wstrząsnął głośny „PSIK!” –
W jednej chwili katar znikł!
Tak od dobrych kilku dób,
Gil ma odetkany dziób.
Już się cieszy, już jest w sosie:
Teraz gil ma gile w nosie!
tomek_en
|