Stare drzewo
Miała na wsi sporo pola,
ładny domek i rodzinę.
Mąż nie żyje, pola nie ma,
ona w mieście jest u syna.
Niby nic nadzwyczajnego,
ot normalna kolej rzeczy.
Ale serce bardzo boli
i nikt z tego nie wyleczy.
Mówią, że jest miasto piękne
ale dla niej wszystko obce
i się pęta po ulicach,
jak zbłąkana w mieście owca.
Lub odpływa we wspomnienia,
przypomina jak bywało,
gdy się młodym jeszcze było
i jak bardzo żyć się chciało.
Wiosną, rankiem szło się w pole,
by usłyszeć ptaków głosy
i popatrzeć, jak pęcznieją
świeżym ziarnem młode kłosy.
A gdy żniwa przychodziły
to pachniało pole chlebem
aż się dusza radowała,
że to nasze, że dla siebie.
To co dzisiaj jest nie cieszy
chociaż życiem się nazywa
ale to jest wegetacja,
człowiek tylko dogorywa.
I spostrzega, że tęsknota
nad rozumem bierze władzę
i pojmuje sens przysłowia
- starych drzew się nie przesadza.
roman
|