Tragedia Bez Pamięci
Spójrz na kryształy ognia
Palące artefakty rzeczywistości
Dzień dla nich nastał święty
Ten krzyk...
Dni, których nikt nie zliczy
Dla mnie minęły niezauważenie
Niczym pielgrzym poszukujący swej kaplicy
Życie śmierci da początek
A lato w zimę się zamieni...
W padole ciemnym łez cierpienia uniknąć chcę
Czeluściom mrocznym nie mogę poddać się
Lecz ciągnie mnie do nich Jej głos,
Którego ledwie słychać z ponurego sarkofagu..
Przede mną otchłań
Ból i łzy
Teraz widzę
Jak Ona zrywa płatki róż
By otulić się nimi
I w ciszy uciec ku ciemności
Zostałem sam
Jej dłoń kamieniem teraz jest
Pozostał tylko głuchy krzyk Samotności
A Ona spłonęła ze łzami w oczach
I bólem w dawno umarłym sercu.
Anthem
|