Łazienkowy szpan
Cóż to za postać? Co to za pan?
W barach wyraźny, na szczęce kant
Krokiem sprężystym i w świateł blasku
Skąpym ubraniem wprawia się w nastrój
Salonu trakty przemierza chyżo
Ściąga spojrzenia, wszędzie go dużo
Brąz jego ciała oczęta szkli
W głazach zwęglonych iskra się tli
Chrupie pod stopą garść ostrych szkieł
A jemu nawet nie zadrży brew
Trud wielki spotkać tak gibkie cudo
A jeszcze trudniej być jego lubą
Basem zwibruje najcichsze miejsca
Nie da się oprzeć, głosem przewierca
Już widzi dziewcząt szpaler równy
Ten moment czaru był już za trudny
Przecieram lustro oczom nie wierzę
Potrójna broda, na klacie pierze
Skrzypią pod stopą z bazaru kierpce
Już się nie pręży pan jasny wielce
Szukam w rozpaczy brązu na ciele
Choć czarnych głazów, czy to zbyt wiele?
Mięsień nad pasem jak wielka bulwa
Ech, rzeczywistość, żesz jasna k...!
pawlikov_hoff
|