Świta
Niezręczne milczenie i bolesna cisza
Usiadły w fotelu z brodą na kolanach
Chcąc zebrać myśli lekko się kołyszą
A nocy kruchość już nadłamana
To co łatwe szybko się wyczerpuje
Zostaje co można skomplikować
Każde spojrzenie tylko krępuje
I brak odwagi żeby podnieść głowę
Powoli na palcach świt nadchodzi
Mleczną mgłą opada gasząc latarnie
Smutek rujnuje i nic nie urodzi
Może to już dziś będzie normalnie
szybcia
|