Wigilijna bezdomność

Znów w ten zimowy wieczór zatruty pustką życia
zjawiła się bezdomność ubrana w letni płaszcz.
Dziurawe buty niosą nadzieje bez pokrycia,
a napotkana wzgarda piętnuje szarą twarz.

Samotna, zagubiona, zdążając gdzieś ulicą,
dostrzega magię świateł tańczących pośród drzew.
W rytm lampek na choince gałązki je kołyszą,
wsłuchując się, jak płynie radosnych kolęd śpiew.

Cóż robić ma w ten wieczór, gdy brak własnego kąta:
czy sięgnąć po wspomnienia, by zdławić w sercu żal,
czy z losem się pogodzić i duszę dziś wysprzątać,
by w cichej samotności znów przeżyć Willi czar?

Choć miejsce jej przy stole, jak nakazuje zwyczaj,
nakrycie pozostanie nietknięte przez ten czas,
a honor, chociaż głodny, znów pewnie nie skorzysta,
zadumę i współczucie zostawi pośród nas.

Od lat zajmuje lokum w kanale ciepłowniczym,
gdzie chowa pusty talerz i potargany koc.
Tu wigilijne dania w marzeniach znów policzy,
przy mrugającej świeczce zanuci „Cichą noc”.

Bezdomność - nie choroba, nie trzeba kwarantanny,
sumienia wytłumaczeń, by móc odwrócić wzrok,
wystarczy dobre słowo z talerzem ciepłej strawy
i zostawione miejsce dla gościa, jak co rok.


abandon

Średnia ocena: 10
Kategoria: Życie Data dodania 2013-12-28 15:52
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < abandon wiersze >
lipiec | 2013-12-28 21:08 |
samo życie ciekawy wiersz.
strych | 2013-12-28 18:32 |
ładnie, odwarznie poruszono temat
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się