Purpura na plaży
W Las Palmas w dzień świętego Jana
świat mieści się w zużytym kondomie
dziwka obiera ziemniaki dla Don Juana
Rejona
cała wyspa podbita jak oko
Cyklopa
rytuał codziennej Canossy
odprawiany w oparach ścierek
nawet kanarki nie mają nic do powiedzenia
w klatce domu zamkniętej milczeniem
myśli giną jak muchy na lepie
gruby pająk wysysa pamiętniki
zupa słona bo na morskiej wodzie
oblewa atol z Wyspą Skarbów
jednonogi wieszak stoi w kącie
zawstydzony kościstością kształtów
w antytezie do bioder dziewczyny
przekreślonych pionowym przedziałkiem
z perspektywy poszczącego kapitana
jest jak obraz Salvadora z Figueres
cień przybity wskazówką do blatu
czasoprzestrzeń pada na kolana
szuka hasła do wszystkich liter alfabetu
na rozpustę kiedyś przyjdzie pora
dusza spływa wilgocią do ziemi
lękliwie odgarniając liście aloesu
rozrywa gnijący kandelabr dziewictwa
że prościej już nie można
różom zwisają płatki
dłoń zatrzymana w powietrzu
i pierwszy klaps
sól wybija jej z głowy
zęby wyrywa z korzeniami
Don Juan Świszczypała
lśni krew na piasku.
destruktor
|