nasz port
w nadziei na szczęście
pod żaglami naiwności płyniemy
po wzburzonych życia oceanach
smagani wiatrami fałszu
przemoczeni deszczem łez
rozbijamy się na skałach
i znów z resztek radości
łódź kruchą zbudujemy
by szukać portu cichego
pokonując kolejne sztormy
stwierdzamy z rozpaczą
że lądu nie widać żadnego
skala
|