''Nocny śpiew''
Dźwięki księżycowej muzyki,
Blask oddali pędzi przed siebie,
W rytm odchodzących, porzuconych w niebie,
Z piekieł dochodzą niesłyszalne krzyki.
Sonata księżyca klasyków wiedeńskich,
W ciszy samotność odpływa w oddali,
Choć tak długo będziemy się znali,
Wspomożenie w latach ciężkich.
Ślepota oczu widzących Twoje źrenice,
Szczęście utracone wśród łąk Twych Edenu,
Pieśni pełne rozdarcia ciosami – bitemu.
I radość mogąc zobaczyć Twoją prawicę,
Codzienny widok, czy kocham?
Lecz z własnej woli może być cierpienie?
Modlitwa niewypowiedziana, zbawienie?
Niewiedzy klejnot w duszy – po co się waham?
Niepotrzebne implikacje,
Słowa radości przyniosą zniszczenie,
Z lekkiej światłości wkroczę w głębin cienie,
Lecz także przynieść może złota uncję.
Danina serca Twego będzie darem ostatecznym
Ascetyczne miejsce w duszy mojej,
Nareszcie wypełni się radością.
Nie! Czy słowa te wypalą Kainową bliznę?
I czy pragniesz mnie jak ja Ciebie?
Końcowa idea,
Obraz rozpaczy,
Ciemność niewiedzy,
Hałas urządzeń,
Anabolizm fenyloetyloaminy
Mnogość rozwiązań
Ciągle nieskończony
Iloraz implikacji
Ekstrawagancje chaosu.
Odwaga – czy ją znajdę?
Pewność – chęć znalezienie się przy Tobie,
Walcząc ze światem,
Którego ból znam aż zbyt dobrze
bejlalus
|