Uczyli na opak
Uczyli miłości na opak
z jednoosobowym paradygmatem
rozumy mieli wielkie a serca małe
zarżnęli świnie krowy
wystrzelali kury i kaczki
książki dały im ciepło
wozili kable i sznurki
zabawki i rozkładane tapczany
transporty kołysały się słodko
z prawa na lewo
z zachodu na wschód
podeptali krzyże i urwali łeb
Chrystusowi
grali nim w piłkę do późnego
wieczora
aż mama zawołała na kolację
jajecznica smakowała jak nigdy
wyostrzone zęby wtapiały się w nią
jak w masło
z brody skapywał tłuszcz
kropla po kropli
kropla po kropli
poprzestawiali zegary na czas
wysoce zmienny
biologicznie
nie było strachu kolacja zjedzona
nikt się nie złościł nie wygłaszał
przemów
woda zawsze spływała z gór
jak od sąsiadów z wyższego piętra
zostawili włączoną pralkę i
zapomnieli
woleli słuchać Mozarta
i tak im było blisko do niego
że wyrwali z zaświatów kilka żywych
tonów
dwie frazy
i jeden następnik
podliczyli i oznajmili z dumą
iż metafizyka cenniejsza.
Madame_Heloiza
|