Strach
W szybę puka drżącą dłonią
w pół zgiętym palcem
pobladłym od chłodu
W przemokniętym płaszczu
szarym jak przedwiośnie
od deszczu smutnego
jak w wyblakłym snie.
Lituję się nad ciałem
zmarzniętym i wiotkim,
nad duszą przyczajoną
w gasnącym spojrzeniu
Pozwalam mu przy swoim
odpocząć ramieniu
i krew mą przelewam
do jego wyschniętych żył.
Ożywa
lecz życiem jego
jeszcze głębsza bladość
i oczy gasnące jak studnie bez dna
Z wdzięczności zostanie teraz ze mną
na zawsze
przy moim ramieniu -
- Strach
Madame_Heloiza
|