Soliński Zalew
Wiem ile wiatru rozkroiło się
Po zderzeniu z ostrzem bieszczadzkich wiechlin
Wiem Jak smakuje cierpka ważka
I jak niebo potrafi zamilknąć
Tu na pograniczu światów
Inaczej płyną cząstki czasu
W nieświadomości żyją ci
Co nigdy nie zamilkli
Nie zastygli choć raz czerwienią
Jak korale jarzębiny
Tu na skraju wrzosów
Gdzie zakrzepniecie wskazówek czasu jest możliwe
Wiem bo mieszkałem w spróchniałych drzewach
Przetaczając krew jak wodę w starym młynie
Zastygając bez końca dniami i nocami
Budzony skrzydłami spłoszonych nietoperzy
Powracałem i powrócę tu w te strony
Gdzie każdy kamień utkany jest z ciszy
Gdzie niebo o poranku płacze
Powrócę do uśpionych kapliczek, Czadów i Biesu
Nie policzyłem jeszcze kropel zalewu
Utopionych w nim marzeń
Zastygłych domów
Odejść i rozstań
Jednak któregoś dnia gdy sam odejdę w nieznaną mi przestrzeń
Policzę je wszystkie dokładnie
sam stając się jedną z Bieszczadzkich kropel
Z cyklu: Natchnieni Bieszczadem
Szymon22
|