lot
spadam
bezwładnie lecę w dół
moje dłonie łapią powietrze
rozpościeram palce
czuję jak pęd chłodu
przesuwa się między nimi
świst w uszach
jeszcze nie taki mocny
ubranie trzepocze
przywierając do ciała
jakby polane klejem
gubię po drodze cenne sekundy
każda z nich
jest kolejnym etapem życia
obraz za obrazem znika
chwila
błysk
decyzja
składam ręce niczym ptak skrzydła
pikuję w dół
ku przeznaczeniu...
Matador
|