Wiosna duszy
Ciemne chmury zasnuły niebo.
Powietrze trwa w bezruchu,
można kroić je nożem.
Słychać pierwsze grzmoty.
Duszę się, brak mi tlenu,
gardło zaciska się kurczowo,
rozpaczliwie błagając o litość.
Spadają pierwsze krople.
Grzmoty są już tuż przy mnie,
widzę błyski na niebie...
Nie, to nie radosne ogniki,
to straszny stan mojej duszy.
Piorun trafił w jądro ciemności,
puszka Pandory została otwarta,
wszystkie nieszczęścia obejmują władzę.
Łzy spływają potokiem.
Chwytając ostatnią deskę ratunku,
składam dłonie, błagam Boga o pomoc.
Wraz z kolejnym grzmotem
pojawia się upragniony ratunek.
Lekki wietrzyk odgania chmury,
do mej duszy docierają promienie słońca,
ulewa zamienia się w wiosenną mżawkę.
Cały gniew natury zanika.
Puszka Pandory została zamknięta,
ręką przyjaciela dzięki Bogu dotknięta.
* utwór posiada również drugi tytuł: ''Dzięki Bogu''
Martini2726
|