szpakami karmiony wiatr
Wiatr nadmuchał w uszy chłód minionych wiosen
Łzy alergicznie rozmazały staranny makijaż
Słońce nieśmiało czułość nowych słów przyniosły
By w inne uczucie zmienić damsko męską przyjaźń
Na świadka wzięła łąkę majówek i dzikich bratków
Kruchość konwalii i duszny zapach czeremchy
Że chęci ma szczere lecz odwagi może jej braknąć
I nie wiedząc dlaczego los znowu się zemści
Pewnie wyczerpała limit lekkich miłosnych uniesień
Wiedząc że darmo nic nie ma więc brać się boi
Teraz gdy być może na tacy los szczęście niesie
Stoi z sercem w wymiętej papierowej zbroi
Lekki wiatr coś szepce machiawelicznie podpuszcza
Żeby rozbudzić ukryte na dnie serca pragnienia
Obiecuje wygłodniałej duszy królewską ucztę
Ofiaruje kogoś kto może spełnić jej marzenia
szybcia
|