Zielona
Za ciasno jakoś w tej skorupie
twój głos owija się wokół ciała
i słowem jak orzech na pół łupie
rozpadam się, naga, oniemiała
Jak teraz stać się znowu jednością
na oślep składam kawałki duszy
bierzesz je do ręki z miłością
i ze spokojem mozolnie kruszysz
A potem czekasz na deszcz, by wreszcie
zieleń odżyła na mojej dłoni
wstydem i zachwytem jednocześnie
rozkwitła pośród białych jabłoni
Pada, mówisz - lubię tę pogodę
w tych oczach kryształ ukradkiem lśni
spada i nawadnia liście młode
wiem, już teraz wiem, tą wiosną jesteś Ty...
Ola
|