Do usłyszenia
Puściłam się pędem z góry by boleśnie upaść
Runąć jak długa w gąszcz wysokiej trawy
Twardy kokon słów przydrożny kamień rozłupał
Jak echo wybrzmiał
Jak ość w gardle dławi
Uciekłam przed porannej rozmowy cieniem
Co teraz niewidzialnym murem między nami stoi
Do usłyszenia na koniec zabrzmiało jak życzenie
Pobożne tylko czyje
Bardziej moje czy twoje
szybcia
|