Kiedyś wszyscy
weźmy się za ręce
z gorących poduszek nocy
zbierzmy swoje myśli
utkajmy z nich nić lęków
odwiecznych
niech zaprowadzi nas
na koniec świata
do ławki rozważań
o śmierci
nie trzeba się bać
wyciągniętej do nas
ręki Boga z uśmiechem
otuchy- ''już czas''
śmierć- pociąg z ziemi
do domu miłości
pociąg- jak każdy inny
nie pomieści wszystkich
od razu...
życie- wakacje na ziemi
bilet powrotny z datą
inną dla każdego
to boli... ale
pociąg-śmierć
kiedyś przywiezie nas tam
wszystkich...
zatrzyma się na zawsze
na stacji ''dom miłości''
śmierć przed Bogiem stanie
powie- ''to już wszyscy''
a on odpowie- ''jak miło was widzieć
znowu razem w domu''
jakbyśmy zwyczajnie wrócili
zgłodniali i zmęczeni
z długiej przechadzki
na ucztę wieczną
nie trzeba się bać
śmierć to nie olbrzym
nad olbrzymami
tylko kształt naszych ciał przybiera
ugośćmy ją u siebie
jak przyjaciółkę najlepszą
podajmy kawę z pianką
pogładźmy po włosach
a gdy już zechce wracać
z nami
posprzątajmy po sobie
zetrzyjmy wszystkie kurze
i wejdźmy do jej wagonu
a teraz
niech każdy
nawlecze
na swoją część nici lęków
odwiecznych
koralik szczęścia i ulgi
usiądźmy na krawędzi
i zsuńmy się po nici lęków
przepędzonych
Wiera
|